Szkoła nie uczy, bo nie może
Szkoła nie uczy bo nie może. Nauczyciel przedstawia materiał, którego uczniowie mają nauczyć się po zajęciach lekcyjnych, a z którego w przyszłości zostaną odpytani, przetestowani i “przeklasówkowani”. Dlaczego? Bo tylko tyle można zrobić z klasą 30 osobową. Były minister edukacji Roman Giertych wprowadził w życie, zapewne swe marzenie z dzieciństwa, o zdaniu matury z jedną oceną niedostateczną. A może niech każdy zdaje maturę bez względu na oceny? Po co nam selekcja uczniów, którzy w przyszłości zostaną lekarzami, konstruktorami … Skoro praca w rządzie nie wymaga żadnych kwalifikacji to tym bardziej bycie chirurgiem nie powinno zależeć od umiejętności :uups: .
Dlaczego w Anglii uczniowie piszą testy na pierwszych i ostatnich zajęciach szkolnych? Dla selekcji. Trzeba dokonać podziału na geniuszy, bardzo dobrych, dobrych, słabych, bardzo słabych i tych uczniów co nic nie rozumieją. Po co? Czy nie dotarły do nich idee socjalizmu o równości wszystkich ludzi? “Oni” uważają, że łatwiej jest uczyć w klasie, w której uczniowie zbliżeni są poziomem swojej wiedzy i umiejętności. Zawsze może zdarzyć się sytuacja, w której uczeń po kolejnym teście będzie mógł “awansować” do grupy lepszej lub też po teście gorszym zostanie przesunięty do grupy niższej. Ponadto takie testy pokazują postępy ucznia, z których można nauczyciela rozliczyć. Słaby uczeń też musi robić postępy. Mniejsze niż inni ale postęp to zawsze postęp. Po co to wszystko? U nas nauczyciel też człowiek i ma prawo mieć wszystko gdzieś. Rodzice uczniów chcą żyć w przekonaniu, że ich dziecko nie jest nieukiem – przynajmniej w trakcie tzw. edukacji obowiązkowej tj. do czasów szkoły średniej. Potem zapewne myślą, że to wina nauczyciela, szkoły, albo los tak chciał.
Nie wiem jak powinna wyglądać edukacja, i dlatego skopiowałbym system, z któregoś z zachodnich krajów. Niestety, takich co uważają, że Polska jest mesjaszem narodów, ostoją cnót wszelakich, a mądrością przewyższamy inne narodu jest u nas więcej niż tych co wiedzą, że Ziemia obraca się wokół Słońca.
Jest zapewne powód, dla którego dziennikarze pisząc o sukcesach polskiej nauki podają informacje typu: “wysokie miejsce polskich uczelni w światowym rankingu”, zamiast “skok z czwartej do trzeciej setki najlepszych uczelni”. Przypominam sobie historię jaka zdarzyła się w mojej pierwszej pracy. Dostałem zadanie, aby napisać poprawnie politycznie nt. informatyzacji urzędu, w którym pracowałem. Aby nie pisać o przestarzałym sprzęcie i małej liczbie stanowisk komputerowych ująłem całą historię w czasie przeszłym. Wyglądało to mniej więcej tak. “Mieliśmy najlepiej skomputeryzowany urząd w województwie w porównaniu z innymi miejscowościami do 20 tysięcy mieszkańców”. Mój przełożony zmienił treści: “mieliśmy” na “mamy”, “w województwie” na “w Polsce”, a “w porównaniu z miejscowościami do 20 tysięcy” skreślił. Co wyszło? “Mamy najlepiej skomputeryzowany urząd w Polsce”.
“Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie…” (Jan Zamoyski). Prawdę rzekł. Taką mamy Rzeczpospolitą jaką mieliśmy edukację. Takich mamy lekarzy, urzędników, murarzy i drogowców…
Szkoła nie uczy, bo nie może, ale na szczęście są nauczyciele, którzy wbrew wszelkim pseudoreformom starają się uczyć. Nie mogą liczyć na “politycznie” wybraną dyrekcję, rodziców i narzucony program nauczania. Jeden psychopatyczny uczeń – kochane dziecko mamy i taty, dla którego system nie przewidział “klatki w zoo” sterroryzuje klasę, dziesięciu nauczycieli, a na koniec zostanie ministrem, policjantem, albo sędzią. I koło się zamknęło. Na szczęście udaje się w tym “edukacyjnym kotle” wykształcić kilku znamienitych lekarzy, solidnych sędziów i tysiące dobrych Polaków, z których niestety część wyjedzie. Nie wiem, czy żałować tych co wyjeżdżają czy tych co zostają?
Obejrzeń: 14
lis 5 2015
Szkoła nie uczy, bo nie może
Szkoła nie uczy bo nie może. Nauczyciel przedstawia materiał, którego uczniowie mają nauczyć się po zajęciach lekcyjnych, a z którego w przyszłości zostaną odpytani, przetestowani i “przeklasówkowani”. Dlaczego? Bo tylko tyle można zrobić z klasą 30 osobową. Były minister edukacji Roman Giertych wprowadził w życie, zapewne swe marzenie z dzieciństwa, o zdaniu matury z jedną oceną niedostateczną. A może niech każdy zdaje maturę bez względu na oceny? Po co nam selekcja uczniów, którzy w przyszłości zostaną lekarzami, konstruktorami … Skoro praca w rządzie nie wymaga żadnych kwalifikacji to tym bardziej bycie chirurgiem nie powinno zależeć od umiejętności :uups: .
Dlaczego w Anglii uczniowie piszą testy na pierwszych i ostatnich zajęciach szkolnych? Dla selekcji. Trzeba dokonać podziału na geniuszy, bardzo dobrych, dobrych, słabych, bardzo słabych i tych uczniów co nic nie rozumieją. Po co? Czy nie dotarły do nich idee socjalizmu o równości wszystkich ludzi? “Oni” uważają, że łatwiej jest uczyć w klasie, w której uczniowie zbliżeni są poziomem swojej wiedzy i umiejętności. Zawsze może zdarzyć się sytuacja, w której uczeń po kolejnym teście będzie mógł “awansować” do grupy lepszej lub też po teście gorszym zostanie przesunięty do grupy niższej. Ponadto takie testy pokazują postępy ucznia, z których można nauczyciela rozliczyć. Słaby uczeń też musi robić postępy. Mniejsze niż inni ale postęp to zawsze postęp. Po co to wszystko? U nas nauczyciel też człowiek i ma prawo mieć wszystko gdzieś. Rodzice uczniów chcą żyć w przekonaniu, że ich dziecko nie jest nieukiem – przynajmniej w trakcie tzw. edukacji obowiązkowej tj. do czasów szkoły średniej. Potem zapewne myślą, że to wina nauczyciela, szkoły, albo los tak chciał.
Nie wiem jak powinna wyglądać edukacja, i dlatego skopiowałbym system, z któregoś z zachodnich krajów. Niestety, takich co uważają, że Polska jest mesjaszem narodów, ostoją cnót wszelakich, a mądrością przewyższamy inne narodu jest u nas więcej niż tych co wiedzą, że Ziemia obraca się wokół Słońca.
Jest zapewne powód, dla którego dziennikarze pisząc o sukcesach polskiej nauki podają informacje typu: “wysokie miejsce polskich uczelni w światowym rankingu”, zamiast “skok z czwartej do trzeciej setki najlepszych uczelni”. Przypominam sobie historię jaka zdarzyła się w mojej pierwszej pracy. Dostałem zadanie, aby napisać poprawnie politycznie nt. informatyzacji urzędu, w którym pracowałem. Aby nie pisać o przestarzałym sprzęcie i małej liczbie stanowisk komputerowych ująłem całą historię w czasie przeszłym. Wyglądało to mniej więcej tak. “Mieliśmy najlepiej skomputeryzowany urząd w województwie w porównaniu z innymi miejscowościami do 20 tysięcy mieszkańców”. Mój przełożony zmienił treści: “mieliśmy” na “mamy”, “w województwie” na “w Polsce”, a “w porównaniu z miejscowościami do 20 tysięcy” skreślił. Co wyszło? “Mamy najlepiej skomputeryzowany urząd w Polsce”.
“Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie…” (Jan Zamoyski). Prawdę rzekł. Taką mamy Rzeczpospolitą jaką mieliśmy edukację. Takich mamy lekarzy, urzędników, murarzy i drogowców…
Szkoła nie uczy, bo nie może, ale na szczęście są nauczyciele, którzy wbrew wszelkim pseudoreformom starają się uczyć. Nie mogą liczyć na “politycznie” wybraną dyrekcję, rodziców i narzucony program nauczania. Jeden psychopatyczny uczeń – kochane dziecko mamy i taty, dla którego system nie przewidział “klatki w zoo” sterroryzuje klasę, dziesięciu nauczycieli, a na koniec zostanie ministrem, policjantem, albo sędzią. I koło się zamknęło. Na szczęście udaje się w tym “edukacyjnym kotle” wykształcić kilku znamienitych lekarzy, solidnych sędziów i tysiące dobrych Polaków, z których niestety część wyjedzie. Nie wiem, czy żałować tych co wyjeżdżają czy tych co zostają?