Gdzieś w czasach wczesnego Gierka rodzice zostawili mnie na całe wakacje u babci w mazowieckiej wsi. W całej wsi tylko dwa domy były murowane. Pozostawały w kontraście z innymi, drewnianymi, pokrytymi strzechą. Przy jedynej, piaszczystej drodze znajdował się sklep otwierany raz w tygodniu na kilka godzin. Chleb, mleko, jajka i mięso każde gospodarstwo miało własne, a cukier i sól wystarczyło kupić raz na miesiąc. Lato było gorące. Moi rówieśnicy całe dnie pomagali rodzicom pracując w polu, przy zwierzętach lub w domu. Po kilku dniach bez telewizji, która była tylko w tych dwóch, wspomnianych, murowanych domach, byłem tak znudzony, że wziąłem się do pracy. Później. przez wiele lat babcia i ciotki pytały rodziców kiedy znów je odwiedzę: “jest taki pracowity i grzeczny!” A ja najzwyczajniej bałem się znów spędzić dwa miesiące wakacji na wsi, gdzie rozrywką był wypas krów, praca na sieczkarni albo karmienie perliczek. Chaty kryte strzechą, studnie i wychodek za stodołą nie mogły równać się z wielkomiejskimi blokami, w których jeździły windy, a sklepy ze słodyczami były otwarte do wieczora.
Po latach gust mi się zmienił. Ale było za późno! Wieś zobaczyłem ponownie czterdzieści lat później. Historię skracam, by nie popaść w niezrozumiały dla innych sentymentalizm. Rzecz w tym, że wsi z moich, a tym bardziej mojego taty wspomnień, już nie ma. Ci co tam zostali, pełni nie skrywanej dumy chwalili się nowymi murowanymi domami, asfaltową drogą, nowym kościołem … Ale mnie fascynowało odgadywanie miejsc gdzie była studnia, a gdzie stodoła. Pomalowana sieczkarka była ozdobą skalnego ogródka takiego jakie można również zobaczyć w Pasłęku i chyba w każdym mieście. Ogarnął mnie żal i tęsknota. Teraz dojrzałem by docenić uroki wsi, takiej starej i zacofanej, bez prądu i pełnej historii opowiadanych w sobotnie wieczory. Wsi takiej jaka była tam od setek lat. Ale ona nagle przestała istnieć! Nie mogła poczekać jeszcze te czterdzieści lat?!
W rejestrze zabytków Pasłęka jest jedynie 15 pozycji (link do wykazu) choć w praktyce mądre interwencje “niewidzialnej ręki” od czasu do czasu ochroniły niejedną zabytkową budowlę, spoza tej listy, przed prymitywną profanacją tych co mają “nowoczesną” wizję swojego podwórka. Niestety, nie zawsze! Mur wokół szpitala znika kawałkami. Zniknęło wiele dorodnych, pięknych drzew. Zawsze powód się znajdzie by zburzyć, wyciąć, zamalować. Idąc jedną z ulic starego miasta usłyszałem jak idący przede mną zastanawiali się dlaczego jeszcze nie wylano tutaj asfaltu. Rozmowa na takim poziomie rozumienia świata jest zapewne ciekawa ale nie dla mnie. Każdy kto wyjechał i po latach odwiedza rodzinne strony zapewne szuka tego co było kiedyś. Tego co wróci mu wspomnienia. Może być odnowione, wypolerowane, ale niech będzie!
“Ten biały dom, ten pokój martwy
Do dziś się dziwi, nie rozumie…
Wstawili ludzie cudze meble
I wychodzili stąd w zadumie…
A przecież wszystko – tam zostało!
Nawet ta cisza trwa wrześniowa…
Więc może byśmy tak, najmilsza,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?…”
Fragment wiersza Juliana Tuwima “Przy okrągłym stole”
sty 30 2019
Świat się zmienia
Gdzieś w czasach wczesnego Gierka rodzice zostawili mnie na całe wakacje u babci w mazowieckiej wsi. W całej wsi tylko dwa domy były murowane. Pozostawały w kontraście z innymi, drewnianymi, pokrytymi strzechą. Przy jedynej, piaszczystej drodze znajdował się sklep otwierany raz w tygodniu na kilka godzin. Chleb, mleko, jajka i mięso każde gospodarstwo miało własne, a cukier i sól wystarczyło kupić raz na miesiąc. Lato było gorące. Moi rówieśnicy całe dnie pomagali rodzicom pracując w polu, przy zwierzętach lub w domu. Po kilku dniach bez telewizji, która była tylko w tych dwóch, wspomnianych, murowanych domach, byłem tak znudzony, że wziąłem się do pracy. Później. przez wiele lat babcia i ciotki pytały rodziców kiedy znów je odwiedzę: “jest taki pracowity i grzeczny!” A ja najzwyczajniej bałem się znów spędzić dwa miesiące wakacji na wsi, gdzie rozrywką był wypas krów, praca na sieczkarni albo karmienie perliczek. Chaty kryte strzechą, studnie i wychodek za stodołą nie mogły równać się z wielkomiejskimi blokami, w których jeździły windy, a sklepy ze słodyczami były otwarte do wieczora.
Po latach gust mi się zmienił. Ale było za późno! Wieś zobaczyłem ponownie czterdzieści lat później. Historię skracam, by nie popaść w niezrozumiały dla innych sentymentalizm. Rzecz w tym, że wsi z moich, a tym bardziej mojego taty wspomnień, już nie ma. Ci co tam zostali, pełni nie skrywanej dumy chwalili się nowymi murowanymi domami, asfaltową drogą, nowym kościołem … Ale mnie fascynowało odgadywanie miejsc gdzie była studnia, a gdzie stodoła. Pomalowana sieczkarka była ozdobą skalnego ogródka takiego jakie można również zobaczyć w Pasłęku i chyba w każdym mieście. Ogarnął mnie żal i tęsknota. Teraz dojrzałem by docenić uroki wsi, takiej starej i zacofanej, bez prądu i pełnej historii opowiadanych w sobotnie wieczory. Wsi takiej jaka była tam od setek lat. Ale ona nagle przestała istnieć! Nie mogła poczekać jeszcze te czterdzieści lat?!
W rejestrze zabytków Pasłęka jest jedynie 15 pozycji (link do wykazu) choć w praktyce mądre interwencje “niewidzialnej ręki” od czasu do czasu ochroniły niejedną zabytkową budowlę, spoza tej listy, przed prymitywną profanacją tych co mają “nowoczesną” wizję swojego podwórka. Niestety, nie zawsze! Mur wokół szpitala znika kawałkami. Zniknęło wiele dorodnych, pięknych drzew. Zawsze powód się znajdzie by zburzyć, wyciąć, zamalować. Idąc jedną z ulic starego miasta usłyszałem jak idący przede mną zastanawiali się dlaczego jeszcze nie wylano tutaj asfaltu. Rozmowa na takim poziomie rozumienia świata jest zapewne ciekawa ale nie dla mnie. Każdy kto wyjechał i po latach odwiedza rodzinne strony zapewne szuka tego co było kiedyś. Tego co wróci mu wspomnienia. Może być odnowione, wypolerowane, ale niech będzie!
“Ten biały dom, ten pokój martwy
Do dziś się dziwi, nie rozumie…
Wstawili ludzie cudze meble
I wychodzili stąd w zadumie…
A przecież wszystko – tam zostało!
Nawet ta cisza trwa wrześniowa…
Więc może byśmy tak, najmilsza,
Wpadli na dzień do Tomaszowa?…”
Fragment wiersza Juliana Tuwima “Przy okrągłym stole”