
Państwo prawa
Państwo prawa nie istnieje.
Państwo prawa to państwo, w którym prawo służy obywatelom, a obywatele go przestrzegają. Niestety, ale ani prawo, ani obywatele nie są idealni. Można stworzyć dobre prawo, które nieuszyte na miarę społeczeństwa nie będzie respektowane nawet przez wymiar sprawiedliwości. Były próby dopasowania narodu do idiotycznego prawa, ale okazało się, że ludzi nie można zmienić w robotów.
Dla istnienia państwa muszą być spełnione trzy warunki: naród, terytorium oraz prawo. Antarktyda to kontynent, na którym obowiązuje prawo, ale nie żyje tam żaden rdzenny naród, czyli są terytorium i prawo, ale nie ma narodu. Kurdowie to duży naród, który zamieszkuje duże obszary Azji, ale nie ma prawa do samostanowienia. Podobnie jest u nas ze Ślązakami i Kaszubami. A czego brakuje Cyganom?
Co czyni kraje bardziej rozwiniętymi od innych? Terytorium pełne bogactw? Chiny, Japonia i Szwajcaria nie posiadają wielkich zasobów naturalnych: ropy, żelaza, złota …. Takie złoża posiadają natomiast Rosja, Libia, kraje afrykańskie. Może większy wpływ na rozwój państw posiadają ludzie w nich mieszkający? Jedni są bardziej sumienni – jak Japończycy, a inni bardziej leniwi – jak Polacy. Ale jak wytłumaczyć solidność i rzetelność Polaków pracujących w Niemczech i w innych krajach. Pozostał trzeci możliwy powód – prawo.
Nasze przepisy co kilka lat albo są zmieniane, albo wracamy do poprzednich zapisów. Wiele autorytetów z dziedziny prawa publicznie stwierdziło, że polskie prawo nie nadaje się nawet do poprawy – trzeba je napisać od nowa. A może wystarczyłoby na początek przepisać prawo, z kraju bliskiego nam kulturowo. Niestety, ale dobre prawo może działać i co wtedy? Tego boją się ci, którzy boją się zmian. Przede wszystkim tych na lepsze.
Aby zapoczątkować zmiany wystarczyłoby zmienić jeden przepis. Idąc śladem krajów zachodnich trzeba wprowadzić nowe przepisy dotyczące zatrudniania, opłacania i zwalniania urzędników bez ingerencji polityków! Urzędnik po okresie przepracowania np. 2 lat musiałby przystąpić do egzaminu, którego zdanie, dawałoby mu gwarancję objęcia stanowiska niezależnego od kaprysów władzy. Takiego urzędnika mógłby zwolnić jedynie sąd na mocy wyroku skazującego za złamanie przepisów z zakresu jego obowiązków! Obecnie urzędnika zatrudnia, określa jego pobory i zwalnia władza polityczna, która pod byle pretekstem (np. brak zaufania albo brak chęci na seks) może go zwolnić. Jeśli idziecie do urzędu z przekonaniem, że urzędnik łamiąc przepisy robi wszystko aby was ukarać to prawdopodobnie jesteście w błędzie. Nawet najgłupsza decyzja jest decyzją władzy, ale odpowiedzialność (w praktyce) zawsze spada na urzędnika. Dlaczego tego przepisu nie zmienią? Czy nie jest dla władzy wygodnie mieć na usługach cały “urząd”, całe ministerstwo? Czy pracownik, którego praca i pensja nie zależałaby od woli władzy byłby posłuszny? Dlaczego takie regulacje funkcjonują w krajach wysokorozwiniętych, a w republikach bananowych nie?
Zakrawa na kpinę fakt, że ci sami ludzie, którzy teraz mają możliwość zmiany tego przepisu za kilka lat sami zderzą się ze ścianą absurdu. Wtedy, jak każdy grzesznik, biją się w piersi. Nie wierzcie im! Po ponownym dojściu do władzy znów wrócą do “życia obok prawa, bez moralności i zwykłego życia z sensem”. Władza deprawuje? Tak. Czy to ich usprawiedliwia? Nie.
Szansa na zmiany jest tylko w chwilach dziejowych przemian – wojny, rewolucje … My taką szansę mieliśmy w 1989 roku. Niestety, nie byliśmy przygotowani. Dokonano jedynie kosmetycznych zmian nazywając je przełomowymi. Nadal funkcjonują przepisy sprzed II wojny światowej, z epoki Bieruta i stanu wojennego. Nasza narodowa potrawa to bigos i to w każdej postaci – prawnej przede wszystkim. Są tacy co ją wręcz uwielbiają. Można, w majestacie prawa, wydać w takich samych sprawach dwa wzajemnie sprzeczne wyroki. Sędzia (cwaniak) zaoponuje: “nie ma dwóch takich samych spraw!” Ja na to: “nie ma dwóch takich samych ludzi. To co, dla każdego pisać inne prawo?”
Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Z filmu “Sami swoi”
Prawo do dupy to też prawo. Prawo faszystowskie to też prawo. Człowiek w kufajce to robol? Człowiek w sutannie to wzór moralności? Człowiek w todze to mędrzec i ostoja praworządności?
Jedyna nadzieja w robotach. Robot sędzia na boisku i sali sądowej sprawdzi się lepiej niż robot Artu z “Gwiezdnych wojen”. Niestety, nie jesteśmy doskonali. Niedoskonałe prawo w rękach, uważającego się za doskonałego człowieka to brzytwa w rękach fryzjera mającego dożywotnio immunitet nietykalności.
Obejrzeń: 14
wrz 26 2015
Państwo prawa
Państwo prawa nie istnieje.
Państwo prawa to państwo, w którym prawo służy obywatelom, a obywatele go przestrzegają. Niestety, ale ani prawo, ani obywatele nie są idealni. Można stworzyć dobre prawo, które nieuszyte na miarę społeczeństwa nie będzie respektowane nawet przez wymiar sprawiedliwości. Były próby dopasowania narodu do idiotycznego prawa, ale okazało się, że ludzi nie można zmienić w robotów.
Dla istnienia państwa muszą być spełnione trzy warunki: naród, terytorium oraz prawo. Antarktyda to kontynent, na którym obowiązuje prawo, ale nie żyje tam żaden rdzenny naród, czyli są terytorium i prawo, ale nie ma narodu. Kurdowie to duży naród, który zamieszkuje duże obszary Azji, ale nie ma prawa do samostanowienia. Podobnie jest u nas ze Ślązakami i Kaszubami. A czego brakuje Cyganom?
Nasze przepisy co kilka lat albo są zmieniane, albo wracamy do poprzednich zapisów. Wiele autorytetów z dziedziny prawa publicznie stwierdziło, że polskie prawo nie nadaje się nawet do poprawy – trzeba je napisać od nowa. A może wystarczyłoby na początek przepisać prawo, z kraju bliskiego nam kulturowo. Niestety, ale dobre prawo może działać i co wtedy? Tego boją się ci, którzy boją się zmian. Przede wszystkim tych na lepsze.
Aby zapoczątkować zmiany wystarczyłoby zmienić jeden przepis. Idąc śladem krajów zachodnich trzeba wprowadzić nowe przepisy dotyczące zatrudniania, opłacania i zwalniania urzędników bez ingerencji polityków! Urzędnik po okresie przepracowania np. 2 lat musiałby przystąpić do egzaminu, którego zdanie, dawałoby mu gwarancję objęcia stanowiska niezależnego od kaprysów władzy. Takiego urzędnika mógłby zwolnić jedynie sąd na mocy wyroku skazującego za złamanie przepisów z zakresu jego obowiązków! Obecnie urzędnika zatrudnia, określa jego pobory i zwalnia władza polityczna, która pod byle pretekstem (np. brak zaufania albo brak chęci na seks) może go zwolnić. Jeśli idziecie do urzędu z przekonaniem, że urzędnik łamiąc przepisy robi wszystko aby was ukarać to prawdopodobnie jesteście w błędzie. Nawet najgłupsza decyzja jest decyzją władzy, ale odpowiedzialność (w praktyce) zawsze spada na urzędnika. Dlaczego tego przepisu nie zmienią? Czy nie jest dla władzy wygodnie mieć na usługach cały “urząd”, całe ministerstwo? Czy pracownik, którego praca i pensja nie zależałaby od woli władzy byłby posłuszny? Dlaczego takie regulacje funkcjonują w krajach wysokorozwiniętych, a w republikach bananowych nie?
Zakrawa na kpinę fakt, że ci sami ludzie, którzy teraz mają możliwość zmiany tego przepisu za kilka lat sami zderzą się ze ścianą absurdu. Wtedy, jak każdy grzesznik, biją się w piersi. Nie wierzcie im! Po ponownym dojściu do władzy znów wrócą do “życia obok prawa, bez moralności i zwykłego życia z sensem”. Władza deprawuje? Tak. Czy to ich usprawiedliwia? Nie.
Szansa na zmiany jest tylko w chwilach dziejowych przemian – wojny, rewolucje … My taką szansę mieliśmy w 1989 roku. Niestety, nie byliśmy przygotowani. Dokonano jedynie kosmetycznych zmian nazywając je przełomowymi. Nadal funkcjonują przepisy sprzed II wojny światowej, z epoki Bieruta i stanu wojennego. Nasza narodowa potrawa to bigos i to w każdej postaci – prawnej przede wszystkim. Są tacy co ją wręcz uwielbiają. Można, w majestacie prawa, wydać w takich samych sprawach dwa wzajemnie sprzeczne wyroki. Sędzia (cwaniak) zaoponuje: “nie ma dwóch takich samych spraw!” Ja na to: “nie ma dwóch takich samych ludzi. To co, dla każdego pisać inne prawo?”
Sąd sądem, a sprawiedliwość musi być po naszej stronie. Z filmu “Sami swoi”
Jedyna nadzieja w robotach. Robot sędzia na boisku i sali sądowej sprawdzi się lepiej niż robot Artu z “Gwiezdnych wojen”. Niestety, nie jesteśmy doskonali. Niedoskonałe prawo w rękach, uważającego się za doskonałego człowieka to brzytwa w rękach fryzjera mającego dożywotnio immunitet nietykalności.