Jonathan Carroll, amerykański pisarz mieszkający w Wiedniu i często goszczący w Polsce, nie jest pisarzem uniwersalnym. Grono jego czytelników nie zawęża się też do miłośników tylko jednego gatunku literackiego – fantastyki. Przeczytałem kilka książek tego autora (wszystkie są w pasłęckiej Bibliotece Publicznej: „Białe jabłka”, „Kąpiąc lwa”, „Cylinder Heidelberga”, „Kości Księżyca”, „Całując ul”, „Zaślubiny patyków” …) i żadnej z nich nie przypisałbym do działu fantastyki. Bliższe jest mi zaliczanie ich do „realizmu magicznego”.
Jak na razie polecam jedynie powieść „Białe jabłka”, która najzwyczajniej rzuciła mną o ścianę. Było to kilkanaście lat temu i mimo tego zafascynowania nie zdobyłem się wtedy na odwagę aby sięgnąć po kolejne jego prace. Teraz, kiedy ochłonąłem, spokojnie przyjąłem fakt, że najczęściej zaskoczyć można tylko raz. Ale zrozumiałem też, że nie o to chodzi autorowi. Inne książki też polecam, ale wiem, że nie każdego zachwycą.
Realizm magiczny pojawił się u pisarza nagle, w połowie jednej z kolejnych powieści i być może był przemianą autora jako twórcy . Bohaterowie jego książek jakby przejęli nad nim kontrolę. Otóż na początku poznajemy zwykłe losy bohaterów, które są pełne nudnych, przyziemnych spraw. Ale tylko do momentu, gdy wkracza czwarty wymiar, siły duchowe lub z obszarów nieznanego ludzkości kosmosu. Świat w książce nadal jest nudny i przyziemny. Zmienia się tylko świadomość i życie głównych bohaterów. No i oczywiście nasz odbiór, czyli czytelnika. Jest w tym coś z religii, której nie można udowodnić ani jednoznacznie podważyć. Czytając książki Jonathana Carroll często odnosiłem wrażenie, że pisarz wierzy w to o czym pisze a nie tylko beztrosko fantazjuje.
Połączenie realizmu życia każdego z nas z metafizyką, o której mówią ci którzy jej doświadczyli, niesie w sobie duży ładunek emocji. Zawsze, kiedy już myślę, że opisywana historia jest niczym bajka o żelaznym wilku, autor oddziela to co nieprawdopodobne od tego co być może istnieje. W jego książkach znajdziemy też wiele filozoficznych przemyśleń i psychologicznych opisów, które świadczą o dużej wiedzy wzbogaconej własnymi przemyśleniami twórcy.
Czytając wiele z jego książek czytelnik odnajdzie powtarzające się miejsca, a czasem postaci. Bohater epizodu jednej z powieści zamienia się miejscem z głównym bohaterem i staje się najważniejszą postacią w innej książce. Wzbudzał emocje negatywne, a teraz wszystko się wyjaśnia i zaczynamy się z nim utożsamiać. Nie wiem, czy ktoś już stworzył mapę miejsc i postaci z książek autora. Jeśli nie, to z pewnością kiedyś taka mapa powstanie.
Streścić fabułę książki z „metafizyką w środku” jest zadaniem karkołomnym, spisanym raczej na porażkę. Efekt będzie taki, że słuchacza zanudzimy i zniechęcimy do sięgnięcia po tego autora. Idealnie pasuje tutaj cytat z jednej z jego książek: „To, że milczę nie znaczy, że nie mam nic dopowiedzenia” (z książki Szklana zupa). Właśnie takie zdania, trafne myśli, ładne i celne zwroty nadają jego książkom wyjątkowego, intelektualnego uroku. No niestety nie są to książki docierające do serc wszystkich czytelników.
Kilka cytatów z książek Jonathana Carrol:
„Normalność to pierwszy symptom śmiertelnej choroby.” (Drewniane morze)
„Życie z drugim człowiekiem polega na tym, że zaczyna się lubić jego dziwactwa.”
„Za darmo dostaje się tylko to, czego nikt inny nie chce. I śmierć. Śmierć też jest za darmo.” (Muzeum psów)
„Nigdzie nie jesteśmy bardziej samotni, niż leżąc w łóżku, z naszymi tajemnicami i wewnętrznym głosem, którym żegnamy lub przeklinamy mijający dzień.” (Białe jabłka)
„Poświęcamy zbyt mało uwagi światu. Wiemy o tym, a jednak nie chce nam się. Dopiero gdy coś się skończy albo ktoś umrze, gdy coś zgubimy albo jest już za późno – uświadamiamy sobie nagle, że prześlizgnęliśmy się przez życie i ludzi, tracąc z pola widzenia szczegóły…” (Kąpiąc lwa)
Przykład tego, że „nie po okładce poznaje się książkę.” „W środku” znajdziemy najczęściej coś około 300 stron wyobraźni autora, która może kiedyś okaże się prawdziwa, a teraz jest nieprawdopodobna. Przynajmniej dla tych co nie kochają fantazjować, a przynajmniej filozofować.
gru 15 2018
Jonathan Carroll
Jonathan Carroll, amerykański pisarz mieszkający w Wiedniu i często goszczący w Polsce, nie jest pisarzem uniwersalnym. Grono jego czytelników nie zawęża się też do miłośników tylko jednego gatunku literackiego – fantastyki. Przeczytałem kilka książek tego autora (wszystkie są w pasłęckiej Bibliotece Publicznej: „Białe jabłka”, „Kąpiąc lwa”, „Cylinder Heidelberga”, „Kości Księżyca”, „Całując ul”, „Zaślubiny patyków” …) i żadnej z nich nie przypisałbym do działu fantastyki. Bliższe jest mi zaliczanie ich do „realizmu magicznego”.
Jak na razie polecam jedynie powieść „Białe jabłka”, która najzwyczajniej rzuciła mną o ścianę. Było to kilkanaście lat temu i mimo tego zafascynowania nie zdobyłem się wtedy na odwagę aby sięgnąć po kolejne jego prace. Teraz, kiedy ochłonąłem, spokojnie przyjąłem fakt, że najczęściej zaskoczyć można tylko raz. Ale zrozumiałem też, że nie o to chodzi autorowi. Inne książki też polecam, ale wiem, że nie każdego zachwycą.
Realizm magiczny pojawił się u pisarza nagle, w połowie jednej z kolejnych powieści i być może był przemianą autora jako twórcy . Bohaterowie jego książek jakby przejęli nad nim kontrolę. Otóż na początku poznajemy zwykłe losy bohaterów, które są pełne nudnych, przyziemnych spraw. Ale tylko do momentu, gdy wkracza czwarty wymiar, siły duchowe lub z obszarów nieznanego ludzkości kosmosu. Świat w książce nadal jest nudny i przyziemny. Zmienia się tylko świadomość i życie głównych bohaterów. No i oczywiście nasz odbiór, czyli czytelnika. Jest w tym coś z religii, której nie można udowodnić ani jednoznacznie podważyć. Czytając książki Jonathana Carroll często odnosiłem wrażenie, że pisarz wierzy w to o czym pisze a nie tylko beztrosko fantazjuje.
Połączenie realizmu życia każdego z nas z metafizyką, o której mówią ci którzy jej doświadczyli, niesie w sobie duży ładunek emocji. Zawsze, kiedy już myślę, że opisywana historia jest niczym bajka o żelaznym wilku, autor oddziela to co nieprawdopodobne od tego co być może istnieje. W jego książkach znajdziemy też wiele filozoficznych przemyśleń i psychologicznych opisów, które świadczą o dużej wiedzy wzbogaconej własnymi przemyśleniami twórcy.
Czytając wiele z jego książek czytelnik odnajdzie powtarzające się miejsca, a czasem postaci. Bohater epizodu jednej z powieści zamienia się miejscem z głównym bohaterem i staje się najważniejszą postacią w innej książce. Wzbudzał emocje negatywne, a teraz wszystko się wyjaśnia i zaczynamy się z nim utożsamiać. Nie wiem, czy ktoś już stworzył mapę miejsc i postaci z książek autora. Jeśli nie, to z pewnością kiedyś taka mapa powstanie.
Streścić fabułę książki z „metafizyką w środku” jest zadaniem karkołomnym, spisanym raczej na porażkę. Efekt będzie taki, że słuchacza zanudzimy i zniechęcimy do sięgnięcia po tego autora. Idealnie pasuje tutaj cytat z jednej z jego książek: „To, że milczę nie znaczy, że nie mam nic dopowiedzenia” (z książki Szklana zupa). Właśnie takie zdania, trafne myśli, ładne i celne zwroty nadają jego książkom wyjątkowego, intelektualnego uroku. No niestety nie są to książki docierające do serc wszystkich czytelników.
Kilka cytatów z książek Jonathana Carrol:
„Normalność to pierwszy symptom śmiertelnej choroby.” (Drewniane morze)
„Życie z drugim człowiekiem polega na tym, że zaczyna się lubić jego dziwactwa.”
„Za darmo dostaje się tylko to, czego nikt inny nie chce. I śmierć. Śmierć też jest za darmo.” (Muzeum psów)
„Nigdzie nie jesteśmy bardziej samotni, niż leżąc w łóżku, z naszymi tajemnicami i wewnętrznym głosem, którym żegnamy lub przeklinamy mijający dzień.” (Białe jabłka)
„Poświęcamy zbyt mało uwagi światu. Wiemy o tym, a jednak nie chce nam się. Dopiero gdy coś się skończy albo ktoś umrze, gdy coś zgubimy albo jest już za późno – uświadamiamy sobie nagle, że prześlizgnęliśmy się przez życie i ludzi, tracąc z pola widzenia szczegóły…” (Kąpiąc lwa)
Przykład tego, że „nie po okładce poznaje się książkę.” „W środku” znajdziemy najczęściej coś około 300 stron wyobraźni autora, która może kiedyś okaże się prawdziwa, a teraz jest nieprawdopodobna. Przynajmniej dla tych co nie kochają fantazjować, a przynajmniej filozofować.